Wcześniej gadałam sobie tu

środa, 16 listopada 2016

Obywatelu, zrób sobie dobrze sam

A propos zaplanowanej na dziś sejmowej dyskusji o wieku emerytalnym. Opozycja krzyczy, że PiS, obniżając wiek emerytalny, skazuje przyszłych emerytów na śmierć głodową. Gdy dotyczy to dzisiejszych młodych ludzi, to nie dyskutuję, bo zwyczajnie nie mam pojęcia jak to będzie. I jestem przekonana, że rządzący i opozycja też nie wiedzą jak będzie za 30-35 lat, bo wyliczenia ekonomistów to suche liczby, zakładające jakąś hipotezę społeczną i ekonomiczną w kraju. Natomiast niech mi ktoś wytłumaczy jakim cudem dzisiejsi 45-50 latkowie, przez dodatkowe kilka lat mają zarobić na godną emeryturę, skoro nie udało się im to przez ostatnie 25-30 lat? Przez odpowiednio 5 i 7 dodatkowych lat zarobią na Wyspy Kanaryjskie, ale bez nich umrą z głodu? Wszyscy krzyczą, że jesteśmy starzejącym się społeczeństwem, ale o dzisiejszych, choć w pełni sił, ale starszych, nikt nie myśli. Starszym PO zmieniła konie w biegu i to pod koniec jazdy, bo większość życia zawodowego przeżyli w innej rzeczywistości, w której nie odkładało się w funduszach i innych instytucjach na emeryturę, bo ona była należną oczywistością. Do tego największe bezrobocie jest wśród osób 45+, a jeśli już mają pracę, to często na smieciówkach, a więc w kwestii ich emerytur nic się nie zadzieje. Mnie na hasło "PiS" kły wyrastają, z uwieszonymi na nich kropelkami jadu i doskonale zdaję sobie sprawę, że obniżenie wieku emerytalnego to nie jest troska o obywateli, tylko kolejne wywracanie wszystkiego, co poprzednie rządy zbudowały. Uważam jednak, że podniesienie przez PO wieku emerytalnego było jedną z wielu decyzji, która pokazywała, że ludzi w dupie się ma. Jak słyszę posłów PO, którzy używają argumentu, że wyższy wiek emerytalny to konieczność, bo w całej Europie tak jest, to nóż w kieszeni mi się otwiera. Europejscy przyszli emerycie jeszcze w podstawówce mieli świadomość, że pracują na dziś i na emeryturę, a nie budują przede wszystkim Polskę Ludową.

czwartek, 3 listopada 2016

"Grudka twej ziemi w ręku, świeci nawet po ciemku..."

Planowana i wymuszana ekshumacja zwłok ofiar katastrofy w Smoleńsku cały czas nie daje mi spokoju. Pewnie jak każdy, kto ostatecznie żegnał najbliższych, myślę o tym co bym czuła, gdyby to dotyczyło "moich" grobów. W sieci jest coraz więcej wyrazów bezsilności i buntu niektórych rodzin smoleńskich, w których wszystko krzyczy: nie grzebcie w grobie i nie wsadzajcie w moje trzewia rozpalonych drzazg, bo nie przetrzymam drugi raz tego cierpienia.
Mam jeszcze odrobinę nadziei, że w grobie pary prezydenckiej odnajdą się "wystarczające dowody", a tym sposobem prokuratura odstąpi od pozostałych ekshumacji. Nie ma co na mnie wrzeszczeć, że mówię tak, jakbym wierzyła, że dowody na zamach są. Po prostu jestem przekonana, że "znajdą" czego szukają, bo władcy Polski jak dotąd robią co chcą i "udowadniają" niemożliwe. Więc przynajmniej niech sobie pogrzebią na Wawelu, zrobią ponowny huczny pogrzeb, a reszcie rodzin pozwolą dalej uczyć się żyć bez najbliższych.
Ta nadzieja jest bardzo płonna, bo skłaniam się do poglądu (niestety nie pamiętam kto go w mediach wyraził), że grupie Macierewicza potrzebny jest czas i markowanie czynności, by odsunąć w czasie, jak się da daleko, konieczności wydania jakiegoś oświadczenia i udowodnienia, że nie zmarnowali milionów złotych na szukanie czegoś, co nie istnieje.
Wierne rodziny smoleńskie zostały przekonane do ekshumacji tym, że do grobów, na których zapalają świeczki, złoży się szczątki ich najbliższych, a nie "składanki". Część zapewne liczy na to, że znajdą się dowody na zamach, bo będą mieli podstawy, by żądać kolejnych pieniędzy i zostanie zaspokojona ich potrzeba odwetu, bo skoro będą dowody na zamach, to poszukanie winnych pozostaje tylko kwestią czasu. A jak będą winni, to się ich wsadzi do pierdla z kamerami i rodziny będą mogły sobie co rano, przy kawie, pooglądać takie reality show: transmisje na żywo z więziennej celi.
Bardzo chciałabym wiedzieć jak rodziny smoleńskie wyobrażają sobie przywracanie do grobów szczątków ich najbliższych. Ekshumacje zostały zaplanowane na wiele tygodni. Prokuratura podała, że będą otwierane groby, nastąpi wydobycie szczątków, ich badanie, pobranie próbek, a następnie ponowny pogrzeb (ciekawe czy na koszt państwa). Prace nad jedną trumną mają się zamykać w 48 godzinach. Jaki plan ma prokuratura, jeśli w grobie X nie znajdzie właściwych szczątków? Zrobi pogrzeb czy będzie czekać wiele tygodni nad rozgrzebanym miejscem spoczynku, aż w innym grobie znajdzie te właściwe? A może trumny zamkną i będą je otwierać od nowa, gdy znajdą odpowiednie szczątki?
Może otwórzcie wszystkie groby na raz, porozkładajcie trupy w jakiejś hali i zatrudnijcie fachmana od puzzli. On wam uporządkuje tę układankę. Nie zapomnijcie tylko zatrudnić znajomego księdza, który uznaje, że bezczeszczenie zwłok jest zgodne z wiarą katolicką. No i nie oszczędzajcie na ochronie, bo do tej hali na pewno będą walić tłumnie wyznawcy PiS, szukający relikwii.
Czy nadal żyjemy w kraju pięknym, wolnym, do którego przez całe wieki tęskniły miliony wygnańców? Czy w dorzeczu Odry i Wisły jest jeszcze mądrość, empatia i umiłowanie grudki ziemi?