Tatuś i dziecko.
Tyle czasu prosiłam: "Zawołajcie mamusię". Nic.
Nosiłam na rękach! Nosiłam w koszyku! "No zawołajcie!" Nic.
W końcu, po półtorej godziny łażenia po lesie, znalazłam.
Biedna mamusia! Zając (albo co inszego) był pierwszy.
Na szczęście już teraz są wszyscy razem, w cieple domowego ogniska.
No nie gadaj! Qrna, jade jutro do lasu! :)))
OdpowiedzUsuńPrawdziwki, niestety, tylko te 3. Reszta podgrzybki i maślaki. Ale frajda! Po raz pierwszy od 3 lat byłam na grzybach i miałam rację, że do tego tęskniłam.
UsuńPiękne to domowe ognisko!
OdpowiedzUsuńA z tymi grzybami tym bardziej, prawda?
UsuńAle faktem jest, że bardzo lubię ten nasz pieco-kominek.
Piękny piecyk, zazdroszczę. Na grzybach towarzyszę mężowi, ale w tym roku jeszcze nie byliśmy, czekamy na wieści czy u nas w ogóle są...
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że grzyby się dopiero zaczynają. W każdym razie w Wielkopolsce. Byle za szybko nie przyszły przymrozki.
UsuńNie potrafię szukać grzybów - jak się potknę na takim to i owszem :)
OdpowiedzUsuńCzyli takie jak na zdjęciu byś na pewno znalazła;-)))
OdpowiedzUsuńczyli matka wypuściła się na miasto? Pech, w końcu i tak wszyscy skończą w ...zupie:-) mniam!
OdpowiedzUsuńJa wybieram tylko te najładniejsze... w białe kropeczki :D
OdpowiedzUsuńSą jeszcze pięknoty z purpurowymi "rureczkami" od spodu. Te też wybierasz?;-)))
Usuń